niedziela, 12 maja 2013

Nie ma świecie takiego chuja, żeby się na niego większy chuj nie znalazł.

Nawet nie przeproszę, że nie pisałem tyle czasu, bo mówiąc brutalnie - ten blog ma służyć mi.

Albo ja się starzeję (co w sumie jakoś tam jest prawdopodobne), ale po prostu staję się na nowo człowiekiem, a człowiek ze swej natury jest ciotowaty. Tak czy siak nie działa to, jak pokazuje doświadczenie, na moją korzyść, a nawet wręcz przeciwnie - mam wpierdol.
O ile oczywistym jest i wszystkim wiadome, że żeby złamać kobietę wystarczy trochę przycisnąć, to niby trudniej jest faceta złamać. A w sumie jeśli facetowi zależy na tej kobiecie, to już jest przesrane po całości...
No i o to jest sobie pewien chomik... Niby życie ładnie się układa, niby wszystko jest cacy, ale jednak chuj. Pewnie problematyczne jest w moim wypadku używanie mózgu, natłok myśli i kupa innego gówna. Ale w sumie to właśnie rozum mnie ostrzegał przed większością nadchodzących problemów i nawet jeśli byłem zbyt głupi, żeby ich uniknąć, dzięki niemu je rozwiązywałem.
Ja rozumiem żarty, żarciki, HE HE
-masz małego ptaka.
- a tobie cycki wiszą.
i innego takie ścierwa. Ale jak przynoszę jej rano kawę do łazienki jak tam pudruje nosek, futro na głowie prostuje i inne takie pierdaty, na których oczywiście się nie znam, to z łaski swojej mogłaby nie drzeć mordy przy wszystkich znajomych, bo to trochę upodla faceta, że nie może zobaczyć kobiety, z którą się spotyka i której jest kochankiem nago. Jeszcze kumam, jakby wszedł jak do kina z popcornem i oglądał show. Ale do chuja pana, ja po prostu wszedłem z jebaną kawą, bo kurwa chciałem być miły i nawet się nie obejrzałem na nią pod prysznicem. Ale co wpierdol dostałem to moje :]

W sumie trzeba ten temat pobadać, bo to jednak kopalnia złota. Łamanie ludzi jest, jak się wydaje, dosyć prostackie, więc odrobina pracy i będzie można to przenieść na wyższy poziom. Zakończę tak poetycko fajnym cytatem, a co!
"Jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny."



















































niedziela, 14 kwietnia 2013

Mailowa znajomość

Może jakiś taki przysrany się robię ostatnio. Odpuściłem pisanie, bo nie miałem czasu się wyspać i wysrać w spokoju, to odrobię.

Hitem cytatów z ostatnich dni jest cytat pewnej tępej dzidy "jestem mondra, wiem o tym i wiem, że mam rację i nikt mi nie powie, że jest inaczej". No i jedyne co mnie zastanawia, to czy pójście siedzieć za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem nie przyniesie więcej korzyści społeczeństwu.

W każdym razie, poza takimi ewenementem jest spokój. Czasem jak mi się nudzi odpalę w tle czat.wp i jakoś zawsze jakaś napisze. 95% to głupie szmaty albo zwyczajne dziwki, ale jednak napisała taka Monika. Mejle lecą już 4 dzień i jest całkiem przyjemnie. Znając co prawda moje szczęście, okaże się grubym paszczkiem, ale jakby się okazało, że chociaż nie jest brzydka i cholernie gruba to by było miodzio...

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Ciśnienie to chyba jednak nie to?

No kurwa. Czwarty dzień z rzędu a ja za pracę się wziąć nie mogę. Robota harda dopiero na czwartek, więc istnieje szansa, że coś się wróci, tym bardziej, że coś tam już jest zrobione. Inna sprawa, że dzisiaj nawet się troszkę wziąłem za pracę, więc to może jakieś światełko w tunelu.

Jednak kotki na wydziale to urocze stworzenia. Niech się takie jedno odezwie i będzie zajebiście.

sobota, 6 kwietnia 2013

Ciśnienie

Ogółem wczoraj byłem zmęczony jak szmata, to nic nie pisałem, dzisiaj jest z resztą tak samo. Zauważyłem prosty związek między ciśnieniem powietrza a moim samopoczuciem. Przy niskim ciśnieniu zawsze czuje się jak gówno i nic mi się nie chce. Na szczęście jutro w wieczornych godzinach odżyję i wszystko ładnie będzie w normie :]

Jeszcze Panna Papuga dzisiaj wpada na naukę probabilistyki, także będzie zabawnie. Jutro pewnie coś naskrobię, bo będzie o czym pierdolić no i wraca mi chęć do życia .

czwartek, 4 kwietnia 2013

Drobna zmiana

Drogi dzienniczku. Prawie Cie dzisiaj olałem, ale myślę, że fakt iż byłem dojebany jak szmata po 10 godzinach na uczelni może to tłumaczyć. W zasadzie po 8 godzinach pracy mózg się wyłącza samoczynnie. Po kolejnych dwóch, czyli w sumie 10 godzinach to już chyba umiera. Ale chuj, jakiś geniusz ułożył plan z zajęciami od 7,30 do 18, gdzie przez 10,5 godziny trzeba utrzymywać koncentrację. Szkoda, że na koniec jeszcze poleciały laborki z przedmiotu, który jest niczego sobie.

W sumie to poza takimi pierdatami to czas najwyższy wcielać dalej rolę takiego śmiesznego bloga, jako gówna gdzie mogę na wszystkich powrzucać. Jednak mimo wszystko jest jakaś szansa, że ktoś się do tego dokopie, więc znajomych warto nazywać ciut inaczej. Konsekwentne nazywanie ich tak samo nie zmieni odbioru historii, a za to uniknie używania imion i nazwisk. Jakież to genialne, chyba sobie zwalę, taki ze mnie geniusz.
Ciekawą osobą jest Siergiej. Siergiej dawno temu był osobą, która ogarniała jak ja pierdolę. Dzisiaj, kiedy ja włożyłem w temat trochę pracy, okazał się nie tylko przeciętniakiem, ale w sumie to jest leszczem. I tak oto piszemy appsa we dwóch. W sumie ciekawe słowo. Polski odpowiednik - aplikacja, jest co najmniej słabe. Bo apps to takie złożone coś, co niekoniecznie składa się z jednego programu. Taki system, ale system brzmi za mądrze.
Siergiej klepie serwer, ja klienta. On musi napisać serwer, żebym ja mógł klepać klienta. W sumie klienta kawałek, który napisałem, zdążyłem zorganizować tak, żeby naklepanie całości zajęło mi parę godzin. On niestety się opierdala. Póki co gówno jest. No i rzucam propozycję, może się spikniemy w piątek, na co Siergiej, że śmiga do swojej dupy Swietłany (ta wiem, słabe mam te imiona. W przyszłości się może postaram, o ile mi się będzie chciało) na rypanie.
Nie to, żebym się dziwił, że dwójka ludzi, prawie dorosłych, będąc w związku dłuższy czas lubiła się pierdolić, ale patrząc po aferach, które między nimi się dzieją, nie sposób nie odnieść wrażenia, że on ma ją do pierdolenia, a ona ma go za szofera. A to już mnie mocniej dziwi, w końcu co za problem znaleźć sobie kogoś innego? Do Swietłany to ja tam się nie odnoszę, ale Siergiej... mało to lasek chętnych? I pewnie mniejszym kosztem. W końcu bycie na każde zawołanie panikującej laski, która studiuje kierunek, na którego skończenie praktycznie nie ma szans, a jeśli nawet skończy to i tak pracy nie dostanie, jest mimo wszystko słabą opcją. Albo też z innej strony, są lepsze strony. Jak to pisze Stanisław Lem, to że myślimy, że nie dokonujemy wyboru, bo widzimy tylko jedną drogę, nie oznacza, że innych dróg nie ma. W sumie, żeby być szczerym, w takim wypadku też dokonujemy wyboru.
Podsumowując przejebane.
















środa, 3 kwietnia 2013

Sukces godny nobla

Mówiąc krótko w końcu coś wyszło zgodnie z planem. Nie to, żeby nic się nie udawało, po prostu teraz coś zadziałało tak jak powinno od początku do końca. Nowy pokój, wyrzucenie pierdół, odrobina medytacji, drogi pamiętniczek i na prawdę lżej się żyje... teraz tylko trzeba się zastanowić... co zrobić z nadmiarem energii i na co go spożytkować, żeby to miało sens i trzymało się kupy.
Pomysł na operację chaos... dopracuje pomysł, przemyślę konsekwencję i przy pomyślnym bilansie opiszę wszyściutko. Ot tak, dla potomnych.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Plecakowy problem ciąg dalszy

Zakończyłem właśnie przenosiny do nowego pokoju, wstawione meble, wstawione drzwi, opróżnione szuflady, porządek etc.
Nowy pokój jest mniejszy, treściwy i przede wszystkim praktyczny. Łóżko, stolik przy biurku z lampką, komoda z ciuchami i książkami, biurko z papierami. Puste kartki, kable, pendrajwy i inny sprzęt komputerowy, standardowo prezerwatywy, w końcu nie wiadomo kiedy się przydadzą... w sumie tyle.
I najpiękniejsze w tym wszystkim. Wszelkie pierdoły wiążące mnie z przeszłością, gdzie jeden dotyk wystarczył, żeby przypomnieć sobie całą historię, poczuć jeszcze raz te same emocje... wszystko w pizdu. O ile lżej jest myśleć pozbywając się tego wszystkiego.
Muszę jednak stwierdzić, że ludzka psychika to głupie gówno. Wyrzucasz rzeczy, które wiążą Cie z przeszłością, a nagle uciekają te wszystkie wspomnienia. Teraz biorę się do pracy z pustym umysłem, tylko ja i zadanie do zrobienia, żadnych przemyśleń o przeszłości. Tylko to co tu i teraz i to co będzie. Błogi spokój...

Świat debili

http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozk%C5%82ad_normalny
To tak tytułem wstępu.
Każdy kto nie tylko uważa się za człowieka wybitniejszego niż reszta skretyniałego społeczeństwa ale i faktycznie jest wybitniejszy niż to społeczeństwo zastanawiał się nad prostackim rzeczą. O ile byłby szczęśliwszy będąc takim samym kretynem? W końcu im wiesz tym lepiej śpisz, a kiedy rozmawiasz z ludźmi masz do nich szacunek, a nieświadomość jakimi debilami są.
Nie to, żeby być w tej śmietance intelektualnej to jakieś osiągnięcie. W końcu jak się spojrzy na taką krzywą Gaussa, to bycie na tej spadkowej części krzywej teoretycznie oznacza, że jesteś niczego sobie, a dzisiaj okazuje się, że czubek grzybka przypada tam, gdzie 20 lat temu było dopiero podejście do szczytu. Więc ta zdolniejsza część społeczeństwa dzisiaj, to średnia sprzed 20 lat. Czyli będąc dopiero na tym dolnym odcinku okazuje się, że jesteś "intelektualystą".
W sumie jakby rozdawali nobla za osiągnięcia, które gówno dają, to pewnie miałbym już takie ze 4. Szkoda tylko, że kiedyś studia kończyli ludzie na prawdę wybitni, a dzisiaj to mamy 2 mln studentów w Polsce. Z resztą to jest chuj, bo jak się zobaczy kierunki studiów typu "zarządzanie filozoficzna" to jasna cholera człowieka strzela. Tak, to nabijanie statystyk jacy to mądrzy Polacy nie są, ale jednej statystyki się nie przeskoczy. Statystyki zdolności. Ludzi kompletnie skretyniałych jest średnio tyle samo co geniuszy. Ludzi odrobinę mniej zdolnych niż średnia krajowa jest tyle samo co tych odrobinę bardziej zdolnych. Rozkład jest w miarę symetryczny. Tylko zawsze wypada to tak, że ludzi którzy powinni iść na studia wypada około 2-3 procent. W Polsce na 40 mln ludzi studiuje obecnie 2 mln. To daje nam ładną 1/20, czyli 5%. Ale zaraz, zaraz! Tylu to jest studentów. W sumie w Polsce studia wyższe obecnie skończyło około 50 procent. PO CHUJ? Elita intelektualna powinna stanowić 2-3 procent. Chuj, niech będzie 10 razy tyle. Ale obecnie to przekraczamy ten gruby szacunek 2krotnie. I po co nam to? Średnio i tak jesteśmy tak samo zdolni, ale idąc na masówkę musimy zaniżać poziom. Więc de facto jesteśmy głupsi, mimo, że więcej osób ma papier.
No tak, ale głupimi łatwiej rządzić...

Co jest w Twoim plecaku?

http://www.wingclips.com/movie-clips/up-in-the-air/whats-in-your-backpack
Co prawda dla ludzi szprechających a little bit po angielsku, ale jak ktoś się postara to i po polsku znajdzie.
Ja zauważyłem po sobie, w moim plecaku, który dźwigam na co dzień są ludzie. Im ich mniej i im lepiej sobie sami radzą tym mi lżej żyć. Cały wczorajszy dzień pod znakiem męczenia się z myślami, wieczorem krótkie rozprawienie się i dzisiaj wstałem świeży jak niemowlę.
Nie mówię, niektórych kontaktów mi szkoda. Do końca nawet nie wiem jak to działa, ale utrzymywanie kontaktów z niektórymi osobami po prostu mnie obciąża...
Zawsze uważałem, że emocje to szrot, który lepiej trzymać pod kontrolą... Albo po prostu jestem emocjonalnym kaleką, kto wie?

niedziela, 31 marca 2013

Fm group

Otóż kolejna sprawa, skądinąd genialnie rozegrana psychologicznie...
Zacznę jednak tytułem wstępu od czegoś z dupy, co jak potem się okaże ma sens.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gra_w_mafi%C4%99
Gra taka ot sobie, z tłem psychologicznym ble ble ble. Fajna jest sytuacja, w której jest dużo osób i np są 3 osoby należące do mafii. Jeden mafioza zaczyna wrzucać na innego mafioza. Wiadomo, któreś z nich musi zdechnąć, bo miasto stwierdzi, że to ma sens! No i tak oto, kto by wpadł na pomysł, że mafia między sobą się wycina?

Wracamy do głównego tematu. Fm to taki avon, tylko sprzedają więcej rzeczy. Istotnym aspektem jest to, że konsultantki zapraszają innych ludzi do tego, żeby oni byli "pod nimi". Bo oni się zajmują tymi co są pod nimi, pomagają im "się rozwijać", podrzucają książki ble ble ble. Generalnie pierdolenie, bo system brzmi dobrze, ale sprowadza się do zapraszania jak największej ilości osób, najlepiej idiotów. W końcu kto się nie skuma, że został zaproszony tylko po to, żeby zarabiać na tego na górze?
W sumie to każdego to jebie. Mnie też jebało, ale jak masz alergię na głupotę, a Twój przyjaciel w to ścierwo idzie orientujesz się dopiero jakim był idiotą. No kurwa, wierzyć w pierdolenie, że chodzi o sukces, rozwój a zapraszasz jak najgorszych debili zdesperowanych i nie mających innych opcji na życie tylko po to, żeby oni jedyne co robili to zarabiali na Ciebie. I okej, nie ma w tym nic złego. Ale kurwa sam jesteś takim idiotą, którego ktoś zwerbował, żeby to on zarabiał na Ciebie.
I co to ma do mafii? Ano ostatnie czego byś się spodziewał to tego, że wykorzystując debili tak na prawdę sam jesteś wykorzystanym debilem.

Szczęście

Nie no bez kitu, jeszcze trochę się tak rozpiszę i zacznie na mnie lecieć stado lasek, bo jam szekspir. No ale w sumie innego pomysłu na tytuł nie mam, a ot takie rozmyślenie małe mnie natchnęło, z resztą jakiś czas temu nawet. Tylko teraz nabrało na sile...

Zastanówmy się, co jeśli cały świat to wytwór naszego chorego umysłu? Możemy założyć, że nie jest, bo przecież jesteśmy zdrowi psychicznie itd itd, ale przecież jaki psychopata wierzy w to, że coś mu jest? No więc właśnie. Skoro nie wiemy, to możemy chociaż chwilowo założyć, że to co jest szczęściem jest tym samym co uznajemy my za szczęście -> tj nasz umysł. Zauważmy, że nikt z nas nie cieszy się z dobrego obiadu, za to chińczyk jak dostanie dodatkową miskę ryżu to skacze ze szczęścia. Nie to, żebym pierdolił, że mamy doceniać to co mamy, bo inni mają gorzej, bo takie teksty to se w dupę można wsadzić. Chodzi o to, że to my definiujemy nasze szczęście, to my mówimy samemu sobie co nas uszczęśliwia. Skoro tak, to można odpowiednio manipulując samym sobą wmówić sobie, że szczęście sprawia nam samo dążenie do upragnionego celu. Wtedy nagle się okazuje, że świat to jebana oaza szczęścia i można żyć dobrze.

W sumie działa to do chyba wszystkiego poza tolerowaniem niektórych ludzi. Tego po prostu nie da się przeskoczyć chyba.
A i rada praktyczna. Faktycznie myślenie pozytywne przed snem poprawia samopoczucie dnia kolejnego. Myślenie negatywne przed snem skutecznie wbija się w naszą podświadomość i już jak się budzimy wiemy, że mamy przesrane, bo nie zdechliśmy we śnie. W sumie najlepsza jest wizja samego siebie, jak robi się coś ArcyChujowoNudnego pokroju zbierania bawełny, co musimy i tak zrobić, żeby osiągnąć jakiś swój upragniony cel. I najważniejsze! Zbierając bawełnę musimy być kurewsko szczęśliwi. To tylko myśli, wyobrażenie, więc spróbować można. Najwyżej nie zadziała. Ale jak zadziała... magia...

Piękna zima tej wiosny

Takie to poetyckie, rzucić tekstem, który każdy zna, a potem go rozwinąć w coś całkiem nowego, czego nikt się nie spodziewa. Coś czuje, że poza tłumieniem emocji, co już jest plusem, bo można być większym chujem na co dzień, jeszcze zostanę szekspirem. Laski chyba na to lecą?
W ogóle po raz kolejny powrzucam na ludzką głupot i oczywiście mam to w dupie. Jest koniec marca, w sumie już początek kwietnia. Żyje na tym świecie niecałe 22 lata a raz w kwietniu śnieg widziałem. Gdzie ten efekt cieplarniany?! Były prognozy, że w ciągu 20 lat średnia temperatura przez nas podniesie się o 1 stopień. O jeden pieprzony stopień celcjusza w górę, przez co wszyscy się potopimy. Tyle kasy na ratowanie świata, planety i w ogólę i jakie efekty! -10 stopni średnia temperatura.
Podsumowując. Średnio każdego z nas opieprzyli na przynajmniej klocka. Jakim trzeba być idiotą, żeby ktoś Cie opierdolił na kafla a Ty nic z tym nie zrobisz?!

sobota, 30 marca 2013

Demokracja

Kolejna genialna myśl, która mąci mój umysł i uniemożliwia zajęcie się czymkolwiek innym poza wpieprzaniem sałatek i ciasta. No tak, w końcu święta...
Ponieważ wspomniałem już o czymś tak kretyńskim jak ludzka intuicja, na której każdy tak mocno polega i która tak zajebiście się myli, czas objechać dupę demokracji.
Ale najpierw, że tak powiem, rys historyczny.
Od podstawówki wmawia się nam, że demokracja to taki piękny ustrój, w mediach są Ci źli dyktatorzy itd. A czy ktoś się kiedyś zastanawiał, czy może da się to zrobić inaczej?

Jak to powiedział polityk, do którego mam szacunek z uwagi na jego poglądy, choć fakt faktem, zdarza mu się też pieprzyć głupoty, (tak, Janusz Korwin-Mikke)
"Jak może istnieć ustrój, gdzie dwóch meneli spod budki z piwem ma dwa głosy, a profesor Uniwersytetu ma jeden głos."
 Pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jeden cytat, skądinąd osoby, o której każdy słyszał, ale zapytać o konkret to nikt nic nie powie. Mianowicie Pan Winston Churchill:
"Najlepszym argumentem przeciwko demokracji jest pięć minut rozmowy z przeciętnym wyborcą. " 
 No właśnie! I tutaj, jak to się mawia po staropolsku, wchodzi kutas w usta. Bo każdy debil oglądający tvn22 i pół myśli, że jest politologiem, a każdy kretyn z połową mózgu komentujący arty na onecie jest publicystą. I taki przeciętny Kowalski ma do głowy toczoną papkę i, żeby być szczerym, gówno wie. Ale co tam! Przecież demokracja to taki oświecony ustrój, to każdy idzie głosować.
Fenomenem w moim odczuciu jest to, że władzę w państwie (demokracja - rządy ludu) sprawują osoby, które nie są w stanie nawet przytoczyć jednej różnicy między lewicą a prawicą, nie są w stanie sklasyfikować swojej partii, w którym miejscu od lewej do prawej się znajduje. Ale, za przeproszeniem, chuj z tym! idziemy głosować.
Jeszcze ciekawsze jest to, że posłowie w Polsce to skończeni kretyni. Ludzie, wklepcie sobie na jutubie "młodzież kontra Lech Walicki". Filmiki gdzie młodziutki działacz Nowej Prawicy miażdży różnych polityków.
Tyle w tym temacie. Zacznijcie myśleć, bo mnie to wkurwiać zaczyna...

Intuicja

Drogi dzienniczku, ponieważ dużo rzeczy mnie wkurwia, to dużo muszę tu napisać, żeby się wziąć do roboty za coś konkretnego.

Otóż na tak fajnym przedmiocie, który fachowo nazywa się "rachunek prawdopodobieństwa i statystyka matematyczna", w skrócie RPiSM, w skrócie proba (od probabilistyki), prowadzący wykład sukcesywnie udowadnia nam, że jesteśmy idiotami. Żeby było zabawniej, ja jestem mu za to wdzięczny. W końcu jak ktoś mi udowodni, że się mylę, to przestanę być w błędzie, ergo będę mądrzejszy.
Takim tytułem wstępu, link do materiału źródłowego (jak to mądrze brzmi...)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Paradoks_Monty_Halla
Okej, ponieważ nikomu się tego nie chce czytać to skrócę. Był taki teleturniej, za mojego dzieciństwa, (Niby jeszcze 22 lat nie mam, a kurde taki stary jestem...), nazywał się "idź na całość". Walić inne elementy tego gówna, istotne były 3 bramki. W jednej samochód, w dwóch jakaś gówniana maskotka. Wybierasz jedną bramkę, prowadzący odsłania Ci jedną pustą i zadaje Ci pytanie "czy zmieniasz decyzję?". No właśnie, też bym kiedyś nie zmienił. W końcu na jedno wychodzi, itd itd. A jednak nie wychodzi na to samo ;) zmieniając decyzję zmieniasz prawdopodobieństwo 2 razy. Czemu? To teraz sobie przeczytaj ;)
Imo ludzie to kretyni i polegają na intuicji, która w większości przypadków jest gówno warta. W sumie tylko dlatego jeszcze nie mamy zamieszek na ulicach. Postaram się jednak być obiektywny i przyznam, że pomijając, że ich geny odpowiedzialne za inteligencje są porównywalne z tymi u ameby, to system edukacji im nie pomaga. Wbijanie matmy na pałę do głów uczniów musi się skończyć tym, że jak do czegoś nie dostaną instrukcji krok po kroku, to okaże się, że nie umieją zupki chińskiej zrobić w mikrofali.

A w sumie, jakby tak być takim idiotą... im mniej wiesz tym lepiej śpisz, to w sumie mogę im zazdrościć kretynizmu, bo chociaż są szczęśliwi jak cholera...

Sprawiedliwość społeczna

Ogólnie jest to fajne określenie na wszystko co się dzieje. Jakieś zamieszki, brak tolerancji, tolerancja ble ble ble, wszystko można pod to podciągnąć. Kto ogarnia temat wie, że głównie to zasługa lewactwa i zdegenerowanego szkolnictwa.
Ja zajmę się tym określeniem właśnie w stosunku do naszej posranego społeczeństwa. Nie to, że nie lubię naszych, bo sam jestem dumny z bycia Polakiem, aczkolwiek fakt jest faktem, ludzie to debile. Podejrzewam, że nie tylko u nas, ale ponieważ biedny student jestem, to świata dużo jeszcze nie zwiedziłem.
Tak, będę często i gęsto mówić o tym co mnie wkurwia. Ot taka metoda na odstresowanie, podobno jak laski piszą pamiętniki to na tej zasadzie działa, że nie chce im się ruchać faceta marzeń, bo opisały wszystko w dzienniczku i są zadowolone.
Jestem na studiach informatycznych i jestem cholernie zadowolony z większości przedmiotów. Są to przedmioty trudne. Architektura komputerów, analiza algorytmów, probabilistyka etc. Tak, te trudne są fajne - dlaczego? Imho bo czegoś uczą. Jak wiadomo, WSZĘDZIE (zgodnie z wymaganiami szkolnictwa) są też przedmioty kretyńskie. Przykładem czegoś takiego u mnie są systemy operacyjne spod znaku nadgryzionego jabłuszka. W końcu jak prowadzący laborkę umie mniej niż my, to coś jest niehalo. Tak, to moja ocena, która jest subiektywna i w ogóle jest zła.
Nie mam nic do sytuacji, w której jest egzamin z jabłek i ktoś tam coś zerżnie. I tak tego robić nie będzie w życiu, a przedmiot sam z siebie nie uczy niczego fajnego. W końcu dla nikogo problemem nie jest w aplikacji okienkowej zrobić guzik. Co innego te trudne przedmioty. Przedmiot trudny opiera się na zrozumieniu. Jest egzamin i zapomnisz wzoru, to jasne, zerżnij z czystym sumieniem. Bo to nie jest istotne. Ważne jest to, żeby wiedzieć jaki wzór przepieprzyć, żeby dobrze było, a tu już filozofia jest większa...
I właśnie wkurwia mnie, jak ktoś mi gada, że nie mogę nie lubić pedałów, bo każdy ma prawo żyć, każdy ma prawo do wszystkiego, że atakowanie kogoś za to, że lubi innego faceta posunąć w miejsce pęknięcia pleców, jest be i fe, ale za to w przepierdoleniu całego semestru ze ściąg to już nic złego nie ma. No kurwa.
I wkurwia mnie jak przedmiot jest wymagający to nagle jest to niesprawiedliwe, bo przecież nie każdy dobrze ogarnia, a każdy ma prawo zdać. Bo to jest sprawiedliwe jak wszyscy zdadzą? Gówno prawda. Ano jak jest sobie gepard i jest szybszy, to sprawiedliwym jest, że ten gepard wpierniczy pyszną surykatkę, a ten wolniejszy zadowoli się lipnym szczurem. Dlaczego? Bo ten szybszy sobie zasłużył. Tak samo Ci, którzy ogarniają zasługują na zdanie, a Ci którzy nie ogarniają upieprzają.

Ludzie to idioci, co będę sukcesywnie udowadniać. Sprawiedliwość nie idzie w parze z wyrozumiałością i równością. Gdzieś kiedyś usłyszałem, że sprawiedliwość to ślepa suka z mieczem w ręce. I coś w tym jest..

Wstęp?

No więc witam. W sumie nie wiem, czy ktokolwiek to będzie czytać, ale żeby być szczerym mam to w dupie. Po prostu zdarzają się takie dni, że mózg pracuje na takich obrotach, że szkoda zasypiać, bo tyle pomysłów wpada... No i właśnie, zapiszę takie "pomysły na pomysł", żeby potem do tego kiedyś wrócić i się zastanowić ;)