niedziela, 31 marca 2013

Szczęście

Nie no bez kitu, jeszcze trochę się tak rozpiszę i zacznie na mnie lecieć stado lasek, bo jam szekspir. No ale w sumie innego pomysłu na tytuł nie mam, a ot takie rozmyślenie małe mnie natchnęło, z resztą jakiś czas temu nawet. Tylko teraz nabrało na sile...

Zastanówmy się, co jeśli cały świat to wytwór naszego chorego umysłu? Możemy założyć, że nie jest, bo przecież jesteśmy zdrowi psychicznie itd itd, ale przecież jaki psychopata wierzy w to, że coś mu jest? No więc właśnie. Skoro nie wiemy, to możemy chociaż chwilowo założyć, że to co jest szczęściem jest tym samym co uznajemy my za szczęście -> tj nasz umysł. Zauważmy, że nikt z nas nie cieszy się z dobrego obiadu, za to chińczyk jak dostanie dodatkową miskę ryżu to skacze ze szczęścia. Nie to, żebym pierdolił, że mamy doceniać to co mamy, bo inni mają gorzej, bo takie teksty to se w dupę można wsadzić. Chodzi o to, że to my definiujemy nasze szczęście, to my mówimy samemu sobie co nas uszczęśliwia. Skoro tak, to można odpowiednio manipulując samym sobą wmówić sobie, że szczęście sprawia nam samo dążenie do upragnionego celu. Wtedy nagle się okazuje, że świat to jebana oaza szczęścia i można żyć dobrze.

W sumie działa to do chyba wszystkiego poza tolerowaniem niektórych ludzi. Tego po prostu nie da się przeskoczyć chyba.
A i rada praktyczna. Faktycznie myślenie pozytywne przed snem poprawia samopoczucie dnia kolejnego. Myślenie negatywne przed snem skutecznie wbija się w naszą podświadomość i już jak się budzimy wiemy, że mamy przesrane, bo nie zdechliśmy we śnie. W sumie najlepsza jest wizja samego siebie, jak robi się coś ArcyChujowoNudnego pokroju zbierania bawełny, co musimy i tak zrobić, żeby osiągnąć jakiś swój upragniony cel. I najważniejsze! Zbierając bawełnę musimy być kurewsko szczęśliwi. To tylko myśli, wyobrażenie, więc spróbować można. Najwyżej nie zadziała. Ale jak zadziała... magia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz