czwartek, 4 kwietnia 2013

Drobna zmiana

Drogi dzienniczku. Prawie Cie dzisiaj olałem, ale myślę, że fakt iż byłem dojebany jak szmata po 10 godzinach na uczelni może to tłumaczyć. W zasadzie po 8 godzinach pracy mózg się wyłącza samoczynnie. Po kolejnych dwóch, czyli w sumie 10 godzinach to już chyba umiera. Ale chuj, jakiś geniusz ułożył plan z zajęciami od 7,30 do 18, gdzie przez 10,5 godziny trzeba utrzymywać koncentrację. Szkoda, że na koniec jeszcze poleciały laborki z przedmiotu, który jest niczego sobie.

W sumie to poza takimi pierdatami to czas najwyższy wcielać dalej rolę takiego śmiesznego bloga, jako gówna gdzie mogę na wszystkich powrzucać. Jednak mimo wszystko jest jakaś szansa, że ktoś się do tego dokopie, więc znajomych warto nazywać ciut inaczej. Konsekwentne nazywanie ich tak samo nie zmieni odbioru historii, a za to uniknie używania imion i nazwisk. Jakież to genialne, chyba sobie zwalę, taki ze mnie geniusz.
Ciekawą osobą jest Siergiej. Siergiej dawno temu był osobą, która ogarniała jak ja pierdolę. Dzisiaj, kiedy ja włożyłem w temat trochę pracy, okazał się nie tylko przeciętniakiem, ale w sumie to jest leszczem. I tak oto piszemy appsa we dwóch. W sumie ciekawe słowo. Polski odpowiednik - aplikacja, jest co najmniej słabe. Bo apps to takie złożone coś, co niekoniecznie składa się z jednego programu. Taki system, ale system brzmi za mądrze.
Siergiej klepie serwer, ja klienta. On musi napisać serwer, żebym ja mógł klepać klienta. W sumie klienta kawałek, który napisałem, zdążyłem zorganizować tak, żeby naklepanie całości zajęło mi parę godzin. On niestety się opierdala. Póki co gówno jest. No i rzucam propozycję, może się spikniemy w piątek, na co Siergiej, że śmiga do swojej dupy Swietłany (ta wiem, słabe mam te imiona. W przyszłości się może postaram, o ile mi się będzie chciało) na rypanie.
Nie to, żebym się dziwił, że dwójka ludzi, prawie dorosłych, będąc w związku dłuższy czas lubiła się pierdolić, ale patrząc po aferach, które między nimi się dzieją, nie sposób nie odnieść wrażenia, że on ma ją do pierdolenia, a ona ma go za szofera. A to już mnie mocniej dziwi, w końcu co za problem znaleźć sobie kogoś innego? Do Swietłany to ja tam się nie odnoszę, ale Siergiej... mało to lasek chętnych? I pewnie mniejszym kosztem. W końcu bycie na każde zawołanie panikującej laski, która studiuje kierunek, na którego skończenie praktycznie nie ma szans, a jeśli nawet skończy to i tak pracy nie dostanie, jest mimo wszystko słabą opcją. Albo też z innej strony, są lepsze strony. Jak to pisze Stanisław Lem, to że myślimy, że nie dokonujemy wyboru, bo widzimy tylko jedną drogę, nie oznacza, że innych dróg nie ma. W sumie, żeby być szczerym, w takim wypadku też dokonujemy wyboru.
Podsumowując przejebane.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz