niedziela, 14 kwietnia 2013

Mailowa znajomość

Może jakiś taki przysrany się robię ostatnio. Odpuściłem pisanie, bo nie miałem czasu się wyspać i wysrać w spokoju, to odrobię.

Hitem cytatów z ostatnich dni jest cytat pewnej tępej dzidy "jestem mondra, wiem o tym i wiem, że mam rację i nikt mi nie powie, że jest inaczej". No i jedyne co mnie zastanawia, to czy pójście siedzieć za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem nie przyniesie więcej korzyści społeczeństwu.

W każdym razie, poza takimi ewenementem jest spokój. Czasem jak mi się nudzi odpalę w tle czat.wp i jakoś zawsze jakaś napisze. 95% to głupie szmaty albo zwyczajne dziwki, ale jednak napisała taka Monika. Mejle lecą już 4 dzień i jest całkiem przyjemnie. Znając co prawda moje szczęście, okaże się grubym paszczkiem, ale jakby się okazało, że chociaż nie jest brzydka i cholernie gruba to by było miodzio...

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Ciśnienie to chyba jednak nie to?

No kurwa. Czwarty dzień z rzędu a ja za pracę się wziąć nie mogę. Robota harda dopiero na czwartek, więc istnieje szansa, że coś się wróci, tym bardziej, że coś tam już jest zrobione. Inna sprawa, że dzisiaj nawet się troszkę wziąłem za pracę, więc to może jakieś światełko w tunelu.

Jednak kotki na wydziale to urocze stworzenia. Niech się takie jedno odezwie i będzie zajebiście.

sobota, 6 kwietnia 2013

Ciśnienie

Ogółem wczoraj byłem zmęczony jak szmata, to nic nie pisałem, dzisiaj jest z resztą tak samo. Zauważyłem prosty związek między ciśnieniem powietrza a moim samopoczuciem. Przy niskim ciśnieniu zawsze czuje się jak gówno i nic mi się nie chce. Na szczęście jutro w wieczornych godzinach odżyję i wszystko ładnie będzie w normie :]

Jeszcze Panna Papuga dzisiaj wpada na naukę probabilistyki, także będzie zabawnie. Jutro pewnie coś naskrobię, bo będzie o czym pierdolić no i wraca mi chęć do życia .

czwartek, 4 kwietnia 2013

Drobna zmiana

Drogi dzienniczku. Prawie Cie dzisiaj olałem, ale myślę, że fakt iż byłem dojebany jak szmata po 10 godzinach na uczelni może to tłumaczyć. W zasadzie po 8 godzinach pracy mózg się wyłącza samoczynnie. Po kolejnych dwóch, czyli w sumie 10 godzinach to już chyba umiera. Ale chuj, jakiś geniusz ułożył plan z zajęciami od 7,30 do 18, gdzie przez 10,5 godziny trzeba utrzymywać koncentrację. Szkoda, że na koniec jeszcze poleciały laborki z przedmiotu, który jest niczego sobie.

W sumie to poza takimi pierdatami to czas najwyższy wcielać dalej rolę takiego śmiesznego bloga, jako gówna gdzie mogę na wszystkich powrzucać. Jednak mimo wszystko jest jakaś szansa, że ktoś się do tego dokopie, więc znajomych warto nazywać ciut inaczej. Konsekwentne nazywanie ich tak samo nie zmieni odbioru historii, a za to uniknie używania imion i nazwisk. Jakież to genialne, chyba sobie zwalę, taki ze mnie geniusz.
Ciekawą osobą jest Siergiej. Siergiej dawno temu był osobą, która ogarniała jak ja pierdolę. Dzisiaj, kiedy ja włożyłem w temat trochę pracy, okazał się nie tylko przeciętniakiem, ale w sumie to jest leszczem. I tak oto piszemy appsa we dwóch. W sumie ciekawe słowo. Polski odpowiednik - aplikacja, jest co najmniej słabe. Bo apps to takie złożone coś, co niekoniecznie składa się z jednego programu. Taki system, ale system brzmi za mądrze.
Siergiej klepie serwer, ja klienta. On musi napisać serwer, żebym ja mógł klepać klienta. W sumie klienta kawałek, który napisałem, zdążyłem zorganizować tak, żeby naklepanie całości zajęło mi parę godzin. On niestety się opierdala. Póki co gówno jest. No i rzucam propozycję, może się spikniemy w piątek, na co Siergiej, że śmiga do swojej dupy Swietłany (ta wiem, słabe mam te imiona. W przyszłości się może postaram, o ile mi się będzie chciało) na rypanie.
Nie to, żebym się dziwił, że dwójka ludzi, prawie dorosłych, będąc w związku dłuższy czas lubiła się pierdolić, ale patrząc po aferach, które między nimi się dzieją, nie sposób nie odnieść wrażenia, że on ma ją do pierdolenia, a ona ma go za szofera. A to już mnie mocniej dziwi, w końcu co za problem znaleźć sobie kogoś innego? Do Swietłany to ja tam się nie odnoszę, ale Siergiej... mało to lasek chętnych? I pewnie mniejszym kosztem. W końcu bycie na każde zawołanie panikującej laski, która studiuje kierunek, na którego skończenie praktycznie nie ma szans, a jeśli nawet skończy to i tak pracy nie dostanie, jest mimo wszystko słabą opcją. Albo też z innej strony, są lepsze strony. Jak to pisze Stanisław Lem, to że myślimy, że nie dokonujemy wyboru, bo widzimy tylko jedną drogę, nie oznacza, że innych dróg nie ma. W sumie, żeby być szczerym, w takim wypadku też dokonujemy wyboru.
Podsumowując przejebane.
















środa, 3 kwietnia 2013

Sukces godny nobla

Mówiąc krótko w końcu coś wyszło zgodnie z planem. Nie to, żeby nic się nie udawało, po prostu teraz coś zadziałało tak jak powinno od początku do końca. Nowy pokój, wyrzucenie pierdół, odrobina medytacji, drogi pamiętniczek i na prawdę lżej się żyje... teraz tylko trzeba się zastanowić... co zrobić z nadmiarem energii i na co go spożytkować, żeby to miało sens i trzymało się kupy.
Pomysł na operację chaos... dopracuje pomysł, przemyślę konsekwencję i przy pomyślnym bilansie opiszę wszyściutko. Ot tak, dla potomnych.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Plecakowy problem ciąg dalszy

Zakończyłem właśnie przenosiny do nowego pokoju, wstawione meble, wstawione drzwi, opróżnione szuflady, porządek etc.
Nowy pokój jest mniejszy, treściwy i przede wszystkim praktyczny. Łóżko, stolik przy biurku z lampką, komoda z ciuchami i książkami, biurko z papierami. Puste kartki, kable, pendrajwy i inny sprzęt komputerowy, standardowo prezerwatywy, w końcu nie wiadomo kiedy się przydadzą... w sumie tyle.
I najpiękniejsze w tym wszystkim. Wszelkie pierdoły wiążące mnie z przeszłością, gdzie jeden dotyk wystarczył, żeby przypomnieć sobie całą historię, poczuć jeszcze raz te same emocje... wszystko w pizdu. O ile lżej jest myśleć pozbywając się tego wszystkiego.
Muszę jednak stwierdzić, że ludzka psychika to głupie gówno. Wyrzucasz rzeczy, które wiążą Cie z przeszłością, a nagle uciekają te wszystkie wspomnienia. Teraz biorę się do pracy z pustym umysłem, tylko ja i zadanie do zrobienia, żadnych przemyśleń o przeszłości. Tylko to co tu i teraz i to co będzie. Błogi spokój...

Świat debili

http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozk%C5%82ad_normalny
To tak tytułem wstępu.
Każdy kto nie tylko uważa się za człowieka wybitniejszego niż reszta skretyniałego społeczeństwa ale i faktycznie jest wybitniejszy niż to społeczeństwo zastanawiał się nad prostackim rzeczą. O ile byłby szczęśliwszy będąc takim samym kretynem? W końcu im wiesz tym lepiej śpisz, a kiedy rozmawiasz z ludźmi masz do nich szacunek, a nieświadomość jakimi debilami są.
Nie to, żeby być w tej śmietance intelektualnej to jakieś osiągnięcie. W końcu jak się spojrzy na taką krzywą Gaussa, to bycie na tej spadkowej części krzywej teoretycznie oznacza, że jesteś niczego sobie, a dzisiaj okazuje się, że czubek grzybka przypada tam, gdzie 20 lat temu było dopiero podejście do szczytu. Więc ta zdolniejsza część społeczeństwa dzisiaj, to średnia sprzed 20 lat. Czyli będąc dopiero na tym dolnym odcinku okazuje się, że jesteś "intelektualystą".
W sumie jakby rozdawali nobla za osiągnięcia, które gówno dają, to pewnie miałbym już takie ze 4. Szkoda tylko, że kiedyś studia kończyli ludzie na prawdę wybitni, a dzisiaj to mamy 2 mln studentów w Polsce. Z resztą to jest chuj, bo jak się zobaczy kierunki studiów typu "zarządzanie filozoficzna" to jasna cholera człowieka strzela. Tak, to nabijanie statystyk jacy to mądrzy Polacy nie są, ale jednej statystyki się nie przeskoczy. Statystyki zdolności. Ludzi kompletnie skretyniałych jest średnio tyle samo co geniuszy. Ludzi odrobinę mniej zdolnych niż średnia krajowa jest tyle samo co tych odrobinę bardziej zdolnych. Rozkład jest w miarę symetryczny. Tylko zawsze wypada to tak, że ludzi którzy powinni iść na studia wypada około 2-3 procent. W Polsce na 40 mln ludzi studiuje obecnie 2 mln. To daje nam ładną 1/20, czyli 5%. Ale zaraz, zaraz! Tylu to jest studentów. W sumie w Polsce studia wyższe obecnie skończyło około 50 procent. PO CHUJ? Elita intelektualna powinna stanowić 2-3 procent. Chuj, niech będzie 10 razy tyle. Ale obecnie to przekraczamy ten gruby szacunek 2krotnie. I po co nam to? Średnio i tak jesteśmy tak samo zdolni, ale idąc na masówkę musimy zaniżać poziom. Więc de facto jesteśmy głupsi, mimo, że więcej osób ma papier.
No tak, ale głupimi łatwiej rządzić...

Co jest w Twoim plecaku?

http://www.wingclips.com/movie-clips/up-in-the-air/whats-in-your-backpack
Co prawda dla ludzi szprechających a little bit po angielsku, ale jak ktoś się postara to i po polsku znajdzie.
Ja zauważyłem po sobie, w moim plecaku, który dźwigam na co dzień są ludzie. Im ich mniej i im lepiej sobie sami radzą tym mi lżej żyć. Cały wczorajszy dzień pod znakiem męczenia się z myślami, wieczorem krótkie rozprawienie się i dzisiaj wstałem świeży jak niemowlę.
Nie mówię, niektórych kontaktów mi szkoda. Do końca nawet nie wiem jak to działa, ale utrzymywanie kontaktów z niektórymi osobami po prostu mnie obciąża...
Zawsze uważałem, że emocje to szrot, który lepiej trzymać pod kontrolą... Albo po prostu jestem emocjonalnym kaleką, kto wie?